czwartek, 24 grudnia 2015

Wesołych świąt!

 
Witajcie moje kochane kropelki! Tak jak obiecałam, tak zrobiłam i napisałam tego posta XD
 
Więc tak: Moje kochane, życzę wam wspaniałych, Wesołych Świąt, niech nikogo nie zabraknie u was przy stole wigilijnym, wspaniałej choinki, obfitej kolacji. Niech North przyniesie wam mnóstwo prezentów, a Jack porządnie sypnie śniegiem XD Życzę wam także wspaniałego Sylwestra! Miłej zabawy, mnóstwa fajerwerku i błagam, nie opijcie się za bardzo pikolo! XD (Taaa, odezwała się ta, co już ma w górach kilka butelek kupionych - Jelsa) (Ciiiiii! XD)
A teraz kilka zdjątek:
                                        
 
 
 
 
 
(awwww XD To jest genialne XD)
 
 
(swiiiiiiiiit!)
 
 
 
(Teraz coś od Krainy Lodu)
 
 (I coś od Jacka :*)

 
I jeszcze taki filmik:
                                              
 
No i tyle. Jeszcze raz życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego roku!
Jakby co, to nie ma mnie aż do sylwestra, bo jadę w góry! Możecie poprosić I.Q, żeby wam powiedziała, co mnie czeka w te święta! ;) PAPA! Trzymajcie się chłodno i do napisania!
 
 

środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 23 ,, Koszmary powracają.....i są coraz gorsze''


Elsa:
Bardzo mnie martwiło, to co mówił Nico. On coś knuje? Ale z kim? Nie wiem sama. Niedługo potem weszłam do Sfery Snów. Byli tam prawie wszyscy. Jak zwykle Jack denerwował Zająca, Wróżka wydawała rozkazy malutkim wróżkom, a Mikołaj ''żywo rozmawiał'' z Piaskiem. Chrząknęłam, aby poinformować ich o moim przybyciu. Kiedy Jack mnie zobaczył, uśmiechnął się i od razu do mnie podleciał, po czym przytulił mnie mocno, a ja to odwzajemniłam.
 - Jak się czujesz? Wszystko w porządku? - spytał białowłosy
 - Mówiąc szczerze, bywało lepiej - uśmiechnęłam się wsuwając niesforny kosmyk włosów za ucho.
 - Przyjemnie wam się gada, drogie gołąbeczki? - usłyszałam śmiech Zająca
Jack odwrócił się i posłał uszatemu mordercze spojrzenie.
 - Przysięgam, że kiedyś zrobię z ciebie pasztet wredny kangurze - wysyczał wściekle
 O księżycu , mina Zająca....Ha! Bezcenna! Z trudem powstrzymałam chichot.
 - Ponoć groźby są karalne - zaśmiałam się stając obok białowłosego
 - No i co z tego? Zasady są po to by je łamać - odrzekł
Uśmiechnęłam się słysząc te słowa. Jack ma takie same przekonania jak ja. Wolicie nie wiedzieć ile zasad złamałam będąc syreną. Dwie...może pięć.....no, maksymalnie dziesięć......a może troszkę więcej? Nie! Nie wiem! Z resztę, to było dawno i nie prawda.
                                                                 ***
 - Księżycu, daj mi cierpliwość, bo tu skonam - westchnęłam, kładąc dłoń na twarzy - Mówię to czwarty i już OSTATNI raz: Szłam korytarzem. Nagle ktoś zakradł się od tyłu i wrzucił mnie do portalu. Poznałam tam Kseris, strażniczkę wymiarów. Wytłumaczyła mi wszystko, co musiałam wiedzieć. Przeniosłam się do labiryntu, gdzie spotkałam tego porąbanego rycerza. Próbowałam z nim walczyć, ale mi to nie wychodziło, więc pozostała mi tylko ucieczka. On jednak w końcu mnie dopadł i wysłał mnie do jakiejś ,,komnaty luster,, Tam w końcu go unieruchomiłam. Potem sprowadziłam do siebie Jacka i finito! Resztę już wam powiedział - wskazałam na białowłosego - Ta dam! Cała historia w dużym skrócie.
 - W porządku, teraz zaczyna mi się już wszystko układać - powiedział zamyślony Miko
 - Nareszcie! Chwała ci księżycu! - podłam na kanapę obok Jacka, który uśmiechał się do mnie przyjaźnie. Widać było, ze śmieszy go ta sytuacja.
 - A tak w ogóle - zaczął białowłosy - to ta cała Kseris jest strażniczką, ale.....tak jakby nie ma jej w naszym gronie. Ja ją pierwszy raz na oczy widziałem, a nic o niej wcześniej nie wiedziałem! - chłopak wstał z kanapy.
 - Widzisz Jack - North wyrwał się z zamyślenia - Jest dużo rodzajów strażników. My akurat jesteśmy strażnikami dziecięcych marzeń. Księżyc wybiera strażników, aby strzegli swoich przywilejów, a przywilejem Kseris jest strzeżenie wymiarów.
 - Ok, dzięki - westchnął
 - Wiecie co...... - wstałam - ja zaraz wracam, muszę coś sprawdzić - powiedziałam i wyleciałam z pomieszczenia. Po przemierzeniu kilku metrów dotarłam pod drzwi do pokoju Nica. Wierzcie czy nie, ale z natury jestem okropnie ciekawska.....co niestety często wpędza mnie w tarapaty.
 Zapukałam dwa razy. Dźwięk rozbijania wazonu i..... o matko, gdzie on się uczył tak przeklinać!?
 - Emmm, Nico! Mogę wejść? To ja, Elsa - uchyliłam drzwi i zajrzałam do środka. Chłopak stał koło okna patrząc na lodowy krajobraz. W pewnej chwili odwrócił się.
 - O, Elsa, jednak się znalazłaś - uśmiechnął się
 - Taaak, ale.... - spojrzałam na jego twarz. Nabrałam gwałtownie powietrza - O matulku, co ci się stało?! - pisnęłam. Całą dolną twarz miał we krwi, pod okiem siniaka i siny nos.
 - Aaa, to? Nic takiego, jakiś Yeti mnie nie zauważył i obracając się walnął mnie, z jak widać przykrymi skutkami - usiadł na łóżku. Nie jestem do końca pewna, czy mówi prawdę, ale ok.
 - Czekaj, opatrzę ci to - osiadłam koło niego. Wyczarowałam chusteczkę ze szronu i zaczęłam wycierać krew z twarzy chłopaka. Po chwili skończyłam. Zrobiłam ze śniegu małą kulkę i przyłożyłam ją do nosa i ust chłopaka. Od razy odepchnął mi rękę.
 - Ałłł, zimne! - krzyknął
 - O, poważnie? Lód zimny? - zaśmiałam się ironicznie
 - Ha ha ha, bardzo śmieszne - burknął, ale widziałam, że kącik jego ust lekko się podniósł.
 - No już, wytrzymasz - i znów przyłożyłam mu lód. Teraz był już spokojny.
Nagle kątem oka dostrzegłam granatową plamkę. Lekko przechyliłam głowę. Księżycu, czy ja mam już zwidy, czy widzę Jacka, który parzy przez okno ze wściekłą miną. Szybko odwróciłam tam głowę, ale nic nie zobaczyłam. Taaa, chyba jednak serio mam zwidy.
 - Hej, w porządku? - Nico przybliżył twarz do mojej, był niebezpiecznie blisko.
 - Eeee, tak - szybko wstałam patrząc na niego z lekkim strachem - wiesz, jaaa, he he, ja lepiej już pójdę, jestem trochę zmęczona - zaczęłam wycofywać się do drzwi.
 - Oooo, ale dlaczego? - zrobił udawane maślane oczka.
 - Jestem zmęczona, ok? - lekko się zirytowałam. Odwróciłam się i złapałam klamkę od drzwi. Trochę żałuję, że tu przyszłam. Co mnie do tego podkusiło? Ciekawość? Podejrzenie? A może sam chłopak? Nie mam pojęcia. Jedno jest pewne: Nico coś ewidentnie ukrywa, a ja bardzo chciałabym wiedzieć, co?
 Uchyliłam drzwi z zamiarem wyjścia, a wtedy usłyszałam za sobą:
 - Kolorowych snów - zaśmiał się chłopak. Odwróciłam głowę. Patrzył na mnie z trochę przerażającym uśmiechem. Pospiesznie wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę swojego. Ten chłopak jest dziwny, ale na swój sposób też miły i sympatyczny. Może powinnam częściej z nim przebywać, w końcu w ogóle się nie znamy?
  Weszłam do pokoju i od razu wyszłam na balkon. Musiałam odetchnąć świeżym, zimnym powietrzem. Wiatr delikatnie rozwiewał kosmyki moich blond włosów i miło chłodził skórę. Westchnęłam głęboko, po czym oparłam się łokciami o barierkę. Utkwiłam mój wzrok w pięknym krajobrazie. Kilka kilometrów dalej można było dostrzec ocean. Pierwszą rzecz, jaka przyszła mi przez myśl, gdy go zobaczyłam, to Anna. Obraz jej uśmiechniętej twarzy nie mógł zniknąć z mojej głowy. Im dłużej jej nie widzę, nie rozmawiam z nią , tym bardziej za nią tęsknię. Może powinnam wrócić do Arendell, zobaczyć się z nią po tylu miesiącach? Taaaa, tylko jak to niby miało by wyglądać? Hej Ania, sorki, że nie było mnie przez tyle czasu, ale byłam na ciebie wkurzona. Jak widać, żyję i jeszcze w dodatku mam nogi! Seriously?! Really?! Przyprawiłabym ją o niepotrzebny zawał serca. Ech, życie potrafi dopiec. Kiedyś na pewno będę musiała wrócić, ale......jeszcze nie teraz.
  Wróciłam do pokoju i padłam na poduszki. Jestem wykończona. Po chwili zasnęłam:
Stoję w gęstej mgle, która ma drażniący zapach siarki. Zaczynam iść na przód rozglądając się. Po chwili mgła zaczęła opadać. Teraz widzę zarys plaży, której piasek podmywa czysta woda oceanu. Kiedy mętna, szara para opadła całkowicie widziałam już wszystko. Zakryłam dłońmi usta i wrzasnęłam z przerażenia. Wzdłuż brzegu leżały martwe ciała poddanych Arendell.
                                          


 Wszystkie skąpane we własnej krwi, pokryte szronem. Sztywne, nie dające znaku życia. Zaczęłam biec przed siebie, patrząc na każde z osobna. Morderca nie oszczędził nawet dzieci. Niektóre ciała były przeszyte na wylot lodowymi soplami. Przerażający widok.
  Zatrzymałam się, by zaczerpnąć tchu, nie odrywając wzroku od nieboszczyków.
 - No i widzisz, co narobiłaś - obok mnie zmaterializował się Czarny Pan. No tak, można się go było tu spodziewać.
 - Jak mogłeś! Zabiłeś ich wszystkich! Nie oszczędziłeś nawet dzieci! - spojrzałam na niego gniewnie
 - Ja ich zabiłem!? - położył dłonie na piersi - O, co to, to nie! To TY ich zabiłaś! Zrobiłaś to z zimną krwią!
                                 
 Spojrzałam na swoje dłonie. Z przerażeniem spostrzegłam, że są one w czerwonej mazi. Wrzasnęłam. Próbowałam zetrzeć z rąk krew, ale ta wciąż wracała. Nie! Nie! To nie może być prawda! Nie mogłam tego zrobić!
 - Nie! Nie! Nie! - krzyknęłam zapłakana. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam biec przed siebie. Wbiegłam do ciemnego lasu. Osłaniałam się rękami przed suchymi gałęziami drzew, które raniły mnie w skórę. Co chwila wplątywały mi się we włosy, a ja szybkim ruchem je łamałam. W pewnej chwili moja spódnica zaczepiła się o iglasty krzak. Krzyknęłam przestraszona i wyszarpałam ją, tworząc w materiale duże dziury. Nie przejmowałam się tym, biegłam dalej. W końcu wybiegłam z lasu. Zatrzymałam się niedowierzając. Wróciłam do punktu wyjścia! Znów jestem na plaży wśród nieboszczyków. Mrok klęczał nad jednym z nich. Podeszłam bliżej. Wszędzie rozpoznam te rude włosy, spięte w dwa warkocze. Anna.
 - Oj, oj, oj - zacmokał Pitch - A była to taka ładna dziewczyna - chwycił ją za włosy i podniósł jej głowę, a ja zobaczyłam jej twarz. Wykrzywioną w grymasie bólu. Jej skóra miała lekko szarawy odcień.
 - Nie dotykaj jej! - wrzasnęłam wściekła
 - O, Elsa. Prawie zapomniałem, że tu jesteś - zaśmiał się wstając - I co? Jak ci się tu podoba? Jak podoba ci się twoja przyszłość? - zaczął chodzić wokół mnie.
 - Nigdy do tego nie dojdzie - wysyczałam, patrząc ze łzami w oczach na martwe ciało Anny.
 - Jesteś absolutnie pewna? No cóż, oni też tak sądzili.... - machnął ręką, a koło mnie pojawiły się martwe ciała strażników. Strach mnie sparaliżował. Powoli do nich podeszłam. Uklękłam koło ciała Jacka i położyłam sobie jego głowę na kolanach.
 - Nie...Jack.... - wyszeptałam zapłakana. Przycisnęłam jego głowę do mojej klatki piersiowej i zaczęłam głośno płakać. To niemożliwe! Ja tego nie zrobiłam!
 Wstałam gwałtownie. Cała się trzęsłam. Nie mogłam przestać płakać.
 - Widzisz, jaka jesteś słaba? - powiedział Mrok, po czym zaczął głośno się śmiać.
 - Potwór! - usłyszałam nagle niski, zachrypnięty głos. Odwróciłam się. Stał za mną tłum postaci, zrobionych z czarnego piasku. Wyglądali jak ludzie. W rękach mieli widły i pochodnie, których światło rozpraszało mrok panujący wokół.
 - Potwór! Wiedźma! Morderczyni! - ich krzyki się przeplatały
 - N-nie! Ja t-tego nie zrobiłam - krzyknęłam wyciągając ręce przed siebie.
                                             


 - Zabić ją! Spalić! Wiedźma! - zaczęli na mnie nacierać. Powoli się cofałam, ale nie wiadomo jak, za mną znalazła się kamienna ściana. Teraz już nic mi nie pomorze. Ale...jeśli oni wszyscy naprawdę nie żyją....co czy jest jakiś sens, abym ja żyła?
 - Nie, p-proszę - szeptałam kuląc się w koncie. Zacisnęłam powieki i zakryłam uszy dłońmi.
 - Wiedźma! Potwór! Zabić ją! Morderczyni! Spalić ją! - skandowały krzyki, które teraz słyszałam w mojej głowie.
 - Dopełni się przepowiednia! - do moich uszu dobiegł głos Czarnego Pana. Był on ledwie słyszalny pośród pozostałych wrzasków - Historia się powtórzy! Dopełni się przepowiednia!
 Nagle postacie rzuciły się na mnie. Wrzasnęłam i zostałam pochłonięta przez ciemność. Poczułam jednak, że się budzę, a raczej ktoś mnie budzi.

Jack:
Ze snu wyrwał mnie hałas i czyjeś krzyki. Wstałem gwałtownie z łóżka. Wszędzie rozpoznam ten głos.
 - Elsa - wyszeptałem.
Wybiegłem na korytarz i szybkim krokiem podszedłem do drzwi od pokoju blondynki. Chwile potem koło mnie pojawili się również strażnicy. Zacząłem nasłuchiwać. Tak, to z tego pokoju dobiega ten hałas. Otworzyłam drzwi bez pukania i wtargnąłem do środka. Otworzyłem szeroko oczy. Całe pomieszczenie było skute lodem i rozpętywała się wichura. Spojrzałem przed siebie. Elsa szamotała się na łóżku i krzyczała. Cała była zlana potem i ciężko oddychała. Podszedłem do łóżka i usiadłem na jego skraju.
 - Elsa! - krzyknąłem łapiąc ją za ramiona. Podniosłem ją do pozycji siedzącej i zacząłem nią potrząsać - Elsa! Elsa, no dalej, obudź się! - dopiero teraz poskutkowało.

Elsa:
Otworzyłam gwałtownie oczy. Zobaczyłam Jacka siedzącego przede mną, który trzymał mnie za ramiona. Rozejrzałam się z przerażeniem w oczach. Koło drzwi stali strażnicy, a cały pokój był zamarznięty. Szybko spojrzałam z powrotem na Jacka.
 - Przepowiednia...dopełni się przepowiednia.....! - zaczęłam panicznie mówić, patrząc mu głęboko w oczy.
 - Co? - zdziwił się.
 - .....Historia się powtórzy! Dopełni się przepowiednia......! - nie przerywałam.
 - Co? Jaka przepowiednia, jaka historia, o czym ty mówisz...!? - ale nie dokończył, bo rzuciłam mu się na szyje.
 - Oh Jack, tak bardzo się boję - wyszeptałam, wtulając twarz w jego ramię. Zaczęłam cicho szlochać.
 - To był tylko zły sen - westchnął. Objął mnie i oparł policzek o czubek mojej głowy - No już, nie płacz, jestem tu........
                                          
 


.................................................
Witajcie moje kropelki! <33
Taaa.....wróciłam, ale nie na długo, za kilka godzin wyjeżdżam w góry na święta i zostaje do sylwestra. (I.Q wie o co chodzi ;) )
Więc tak, mam nadzieję, że rozdział się podobał! Czekam na mnóóóóóóstwo komów! Przed wyjazdem wstawię post z życzeniami itp. <3
Trzymajcie się chłodno! PAPA <33

            

 
 

♥Moje śnieżynki♥