- Na próchnice Kolumba, co wam się stało!? - Zębuszka zaczęła niespokojnie latać koło młodych strażników. Elsa nie miała siły, żeby jej odpowiedzieć. Ból ramienia wzrastał, a materiał jej opatrunku robił się coraz bardziej czerwony. Przed oczami miała mroczki, a jakiekolwiek dźwięki powodowały ból głowy.
- Wyjaśnienia później! Trzeba jej pomóc, bo się wykrwawi - powiedział Jack, widząc w jakim stanie jest białowłosa. Szybkim ruchem wziął ją na ręce, a ona oparła głowę o jego tors, trzymając się kurczowo swojego ramienia. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Bardzo cierpiała.
- Prędko, do Strefy Snów! - krzyknął Mikołaj. Kiedy tam doszli, Jack ostrożnie położył zwijającą się z bólu Else na czerwonej kanapie, a North i Ząbek podeszli do szafki i zaczęli szukać czegoś w szufladzie. Po chwili stanęli obok leżącej strażniczki i Jacka, który trzymał ją za rękę i wpatrywał się z niepokojem w jej zapłakaną twarz. Miko trzymał w dłoni małą butelkę z płynem o limonkowej barwie. Wróżka powoli zdjęła blondynce opatrunek, a wszyscy ujrzawszy jej ramię wdrygneli się. Rana była głęboka i bardzo obficie krwawiła, a czerwona maź spływała po ręce i skapywała na kanapę. Prawie widać było mięsień, a wszystko było brudne od czarnego piachu. Wyglądało to naprawdę makabrycznie. Elsa z całej siły ściskała dłoń Jacka i z trudem powstrzymywała się, by nie krzyknąć, a krople potu spływały po twarzy i mieszały się z łzami.
- Wyjaśnienia później! Trzeba jej pomóc, bo się wykrwawi - powiedział Jack, widząc w jakim stanie jest białowłosa. Szybkim ruchem wziął ją na ręce, a ona oparła głowę o jego tors, trzymając się kurczowo swojego ramienia. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Bardzo cierpiała.
- Prędko, do Strefy Snów! - krzyknął Mikołaj. Kiedy tam doszli, Jack ostrożnie położył zwijającą się z bólu Else na czerwonej kanapie, a North i Ząbek podeszli do szafki i zaczęli szukać czegoś w szufladzie. Po chwili stanęli obok leżącej strażniczki i Jacka, który trzymał ją za rękę i wpatrywał się z niepokojem w jej zapłakaną twarz. Miko trzymał w dłoni małą butelkę z płynem o limonkowej barwie. Wróżka powoli zdjęła blondynce opatrunek, a wszyscy ujrzawszy jej ramię wdrygneli się. Rana była głęboka i bardzo obficie krwawiła, a czerwona maź spływała po ręce i skapywała na kanapę. Prawie widać było mięsień, a wszystko było brudne od czarnego piachu. Wyglądało to naprawdę makabrycznie. Elsa z całej siły ściskała dłoń Jacka i z trudem powstrzymywała się, by nie krzyknąć, a krople potu spływały po twarzy i mieszały się z łzami.
- Nie jest dobrze - westchnął North. Białowłosa uchyliła zaciśnięte do tej pory powieli i powoli spuściła głowę chcąc zobaczyć ranę, jednak widząc to Jack szybko zareagował:
- O nie, Elsa nie! - wolną ręką (czyli tą którą nie trzymała Elsa) podniósł jej brodę do góry, a w jej oczach zobaczył większy strach - Spokojnie, spokojnie.....nie patrz w dół, patrz, patrz na mnie - powiedział wskazując na siebie. Mikołaj odkorkował butelkę. Widząc to Elsa spojrzała głęboko w oczy białowłosego, które miały teraz piękną, błękitną barwę.
- Jack.....boję się - wyszeptała zachrypniętym głosem. Chłopak spojrzał ukradkiem w oczy Northa, w których czaił się smutek. Zrozumiał, że Elsa ma się czego bać, jednak nie chciał, żeby tak było.
- No, no wiem - przeniósł wzrok na nią - ale będzie dobrze - zauważył że Miko zaczyna zbliżać butelkę do rany strażniczki - jeszcze będziesz się z tego śmiać - próbował ją pocieszyć, jednak bezskutecznie.
- Jack, lepiej ją przytrzymaj - Ząbek była przestraszona. Białowłosy jednak wolał zaczekać. Mikołaj podniósł lekko rękę blondynki i wylał na ranę połowę płynu. Momentalnie Elsa zaczęła wrzeszczeć i szamotać się. Jack szybko złapał ją za zdrowe ramie i przycisnął do kanapy, a drugą ręką mocniej ścisnął jej dłoń. Do jego oczy zaczęły napływać łzy, gdy widział cierpienie strażniczki. Dobra wiadomość była taka, że rana zaczęła się zaklepywać, sycząc przy tym i dymiąc. Święty widząc, że płyn działa wylał jego resztę na poparzenie. Białowłosa zaczęła jeszcze mocniej się szarpać.
- Dość! Błagam! Dość! - wrzeszczała przez łzy. Jack miał coraz większe trudności, aby ją utrzymać. Kanapę zaczął pokrywać szron, który znalazł się też na całym pomieszczeniu. W końcu poparzenie zniknęło, a Elsa już nie szamotała się. Opadła na kanapę oddychając ciężko. Miała mocno zaciśnięte powieki, a knykcie były już śnieżnobiałe od ściskania ręki Jacka. W pewnej chwili jej głowa opadła bezwładnie na poduszkę, a grymas na twarzy zniknął. Białowłosy przestraszył się, ale Wróżka położyła mu rękę na ramieniu i uśmiechnęła się smutno.
- Nic jej nie jest, po prostu zemdlała - zapewniła
- Całe szczęście - westchnął - co teraz? - spytał
- Zanieś ją do pokoju, niech odpocznie - odparła i odleciała. Jack kiwnął głową i wziął dziewczynę na ręce. Zrobił to ostrożnie, bo przy jej stanie bał się wykonywać gwałtownych ruchów. Odbił się od ziemi i po chwili latania między Yetimi, przeleciał przez kilka korytarzy, po czym wylądował koło drzwi białowłosej. Ponieważ miał zajęte obie ręce, naciskał klamkę łokciem i wszedł do środka, zamykając drzwi plecami. W pokoju było przyjemnie zimno, a szron i płatki śniegu padające z sufitu pięknie błyszczały od ostatnich promieni zachodzącego słońca. Jack podszedł do łóżka i położył Else na miękkiej pościeli, po czym usiadł koło niej na kraju łóżka. Ujął jej dłoń i zaczął ją lekko głaskać swoim kciukiem. Uśmiechnął się smutno patrząc na jej twarz. Powrócił na nią grymas bólu, a z pod zamkniętych powiek nadal wylatywały łzy i spływały po bladych policzkach.
- Jack.....boję się - wyszeptała zachrypniętym głosem. Chłopak spojrzał ukradkiem w oczy Northa, w których czaił się smutek. Zrozumiał, że Elsa ma się czego bać, jednak nie chciał, żeby tak było.
- No, no wiem - przeniósł wzrok na nią - ale będzie dobrze - zauważył że Miko zaczyna zbliżać butelkę do rany strażniczki - jeszcze będziesz się z tego śmiać - próbował ją pocieszyć, jednak bezskutecznie.
- Jack, lepiej ją przytrzymaj - Ząbek była przestraszona. Białowłosy jednak wolał zaczekać. Mikołaj podniósł lekko rękę blondynki i wylał na ranę połowę płynu. Momentalnie Elsa zaczęła wrzeszczeć i szamotać się. Jack szybko złapał ją za zdrowe ramie i przycisnął do kanapy, a drugą ręką mocniej ścisnął jej dłoń. Do jego oczy zaczęły napływać łzy, gdy widział cierpienie strażniczki. Dobra wiadomość była taka, że rana zaczęła się zaklepywać, sycząc przy tym i dymiąc. Święty widząc, że płyn działa wylał jego resztę na poparzenie. Białowłosa zaczęła jeszcze mocniej się szarpać.
- Dość! Błagam! Dość! - wrzeszczała przez łzy. Jack miał coraz większe trudności, aby ją utrzymać. Kanapę zaczął pokrywać szron, który znalazł się też na całym pomieszczeniu. W końcu poparzenie zniknęło, a Elsa już nie szamotała się. Opadła na kanapę oddychając ciężko. Miała mocno zaciśnięte powieki, a knykcie były już śnieżnobiałe od ściskania ręki Jacka. W pewnej chwili jej głowa opadła bezwładnie na poduszkę, a grymas na twarzy zniknął. Białowłosy przestraszył się, ale Wróżka położyła mu rękę na ramieniu i uśmiechnęła się smutno.
- Nic jej nie jest, po prostu zemdlała - zapewniła
- Całe szczęście - westchnął - co teraz? - spytał
- Zanieś ją do pokoju, niech odpocznie - odparła i odleciała. Jack kiwnął głową i wziął dziewczynę na ręce. Zrobił to ostrożnie, bo przy jej stanie bał się wykonywać gwałtownych ruchów. Odbił się od ziemi i po chwili latania między Yetimi, przeleciał przez kilka korytarzy, po czym wylądował koło drzwi białowłosej. Ponieważ miał zajęte obie ręce, naciskał klamkę łokciem i wszedł do środka, zamykając drzwi plecami. W pokoju było przyjemnie zimno, a szron i płatki śniegu padające z sufitu pięknie błyszczały od ostatnich promieni zachodzącego słońca. Jack podszedł do łóżka i położył Else na miękkiej pościeli, po czym usiadł koło niej na kraju łóżka. Ujął jej dłoń i zaczął ją lekko głaskać swoim kciukiem. Uśmiechnął się smutno patrząc na jej twarz. Powrócił na nią grymas bólu, a z pod zamkniętych powiek nadal wylatywały łzy i spływały po bladych policzkach.
Oddychała szybko, a ponieważ robiła to ustami, słuchać było, że ma trochę zdarte i zaschnięte gardło, a wdechy i wydechy przychodziły jej tak jakby z trudem. Jack słyszał to. Na nocnej szafce, znajdującej się koło łóżka, zlokalizował dzbanek z wodą i małą, drewnianą miseczkę, służącą za szklankę. Wstał, nalał do niej wody, po czym usiadł z powrotem na skraju łóżka. Wsunął lewą rękę pod szyję białowłosej i lekko podniósł, tak, że była prawie w pozycji siedzącej. Zbliżył naczynie do ust strażniczki i powoli zaczął wlewać do nich zawartość miseczki. Po chwili była już pusta, więc chłopak z powrotem położył głowę Elsy na miękkiej poduszce, po czym odłożył naczynie. Przez chwilę patrzył na twarz białowłosej, ale pomyślał, że jest zmęczona i narazie się nie obudzi. Odgarnął ręką mokre od potu kosmyki włosów z czoła blondynki i złożył na nim delikatny pocałunek.
- Już zawsze będę twoim strażnikiem. Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić - wyszeptał. Wstał i podszedł do drzwi, po czym otworzył je, a kiedy był już na korytarzu i miał je zamknąć, spojrzał jeszcze raz na śpiąca Else. Wyglądała tak spokojnie. Jak wyjątkowy płatek śniegu leżący na warstwie śnieżnego puchu. Uśmiechnął się pod nosem i zamknął drzwi. Skierował się w stronę swojego Strefy Snów, by porozmawiać ze strażnikami.
Elsa:
Ciemność i pustka. Nic więcej nie widziałam. Nie widać niczego, ale słyszę......słyszę piski i okrzyki przerażenia. Odgłosy przeplatają się ze sobą dając efekt echa.
- Potwór! Wiedźma! Czarownica! Zabić ją! Spalić! - to ostatnie krzyki jakie słyszę. Otworzyłam gwałtownie oczy i poderwałam się do pozycji siedzącej. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu w którym się obecnie znajdowałam. Czy to......mój pokój? Jak ja się tu znalazłam? Potarłam rękami skronie. Nagle zaczęło mi świtać. Ból, Jack, okropny ból, wrzaski, a potem już tylko ciemność. Widocznie Jack musiał mnie tu przynieść. W sumie to jestem mu wdzięczna, że mnie wtedy przytrzymał, bo bym chyba całą bazę zamroziła i jeszcze zrobiła sobie, albo co gorsza, komuś krzywdę. Wstałam z łóżka, ale od razu tego pożałowałam, bo nogi się pode mną ugięły i z powrotem runęłam na łóżko. Syknęłam z bólu, gdy zabolało mnie moje lewe ramie.
- Cholera! - jęknęłam łapiąc się za.......no właśnie....poparzenie zniknęło! A no jasne, North mi je przecież wyleczył. Kurde, to bolało jak diabli! Tak jakby po ramieniu przejechało mi stado koni, potem słoni, kilka samochodów, a na końcu pogrążył to pies! Krótko powiedziawszy: Żadna z was nie chce tego przeżyć! Dobra, mniejsza z tym. Po kolejnej próbie udało mi się wstać. Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Księżycu, wyglądam koszmarnie! Trzeba się przywrócić do porządku. Napuściłam ciepłej wody do wanny i wlałam do niej trochę olejku liliowego. Zrzuciłam z siebie ubrania, rozplotłam warkocz, po czym weszłam do wanny i ułożyłam się w niej wygodnie. Po kilku sekundach, jak sami się domyślacie, zmieniłam się w syrenę. Westchnęłam i zaczęłam dokładnie myć włosy, wdychając przyjemny zapach olejku liliowego. Po około 15 minutach wyczołgałam się z wanny. Wytarłam się porządnie ręcznikiem, by po chwili znów mieć nogi. Spuściłam brudną wodę i ubrałam się. Dopiero teraz spostrzegłam, że moje ciuch są potargane i brudne od ziemi, a także co stwierdziłam ze strachem, mojej krwi. Mocą doprowadziłam ubranie do dawnego wyglądu, więc z uśmiechem zaczęłam suszyć włosy, a kiedy skończyła, rozczesałam je i splotłam w luźnego warkocza, po czym przerzuciłam go przez lewe ramie. Dokładnie umyłam zęby i spojrzałam w lustro, by zobaczyć efekt końcowy. Teraz wszystko jest tak, jak być powinno. No, może z wyjątkiem tych wszystkich małych ran i zadrapań, ale nie zostaną po nich nawet blizny, niedługo znikną. Wyszłam z łazienki, następnie z pokoju i skierowałam się w stronę Strefy Snów. Założę się, że tam są strażnicy, a trzeba z nimi porozmawiać. Po przejściu jakiś 7 metrów usłyszałam za sobą czyjąś rozmowę. Odwróciłam się i zobaczyłam, że drzwi do pokoju Nica są lekko uchylone, a z wewnątrz słychać było głosy. Cichutko podeszłam bliżej i zaczęłam nasłuchiwać.
- .........no i się nie udało - to był Nico
- Czyli ona żyję!? - powiedział nieznany mi głos
- Tak, wybacz mi panie - westchnął czarnowłosy
- Spokojnie, mam jeszcze plan B - odparł głos. Usłyszałam kroki zmierzające w moją stronę. Spanikowana przez chwilę nie wiedziałam co robić. Przecież nie może mnie teraz zobaczyć! Szybko wzleciałam pod sufit. Z pomieszczenia wychyliła się sylwetka Władcy wiatru, który najwyraźniej sprawdzał, czy nikt nie jest na korytarzy, po czym znów zniknął w pokoju zamykając za sobą drzwi. Wypuściłam z ulgą powietrze.
- Ta moja ciekawskość kiedyś mnie zgubi - westchnęłam i znów wylądowałam na czerwonym dywanie. Szybkim krokiem skierowałam się w stronę Strefy Snów myśląc o jednej rzeczy:
Czy Nico coś ukrywa?
................................................................
Witam moje.....no właśnie tu nadarza się pytanie. Zebrałam wasze propozycję i teraz wy zagłosujcie:
Witam moje.....no właśnie tu nadarza się pytanie. Zebrałam wasze propozycję i teraz wy zagłosujcie:
- Kropelki
- Śnieżynki
- Syrenki
Wybór zostawiam wam! Tylko mi pisać! XD
A teraz coś z innej beczki: Jak wiecie Tina Fire, moja BFF ma bloga, ale oprócz mnie i chyba jeszcze jednej osoby nikt nie koma, a ona pisze naprawdę genialnie, nawet planuje napisać z tego książkę! Proszę, zajrzyjcie i czytajcie! http://smoczakrewtina.blogspot.com/ Wpadać i komać! XD
No to na razie tyle, mam nadzieję, że rozdział się podobał. Czekam na dużo komów! PA! <3
Duszyczko, to było genialne! XD
OdpowiedzUsuńPam, para pa!
Powiem ci, że poprawiłaś się w pisaniu ^^ ten rozdział jest zdecydowanie lepiej napisany od poprzedniego [nie pod względem wydarzeń!].
Syrenki ma OllkaPL to to raczej odpada :D Kropelki będą chyba najlepsze ;*
Baju!
Dzięki <3
UsuńŚwietny rozdział! Długi i widać, że dopracowany.
OdpowiedzUsuńA taką miałam nadzieję, że Nico jest dobry... Czyli on chciał zabić Elsę? No ale kto jest jego "Panem"? Byle nie Mrok, bo to byłoby zbyt prawdopodobne xd
Elsa nam wyzdrowiała, a Jack... awww... taki słodki ^^
Co do nazwy to oddaje głos na śnieżynki. Proponowałabym zrobić ankietę - będzie Ci łatwiej.
Pozdrawiam cieplutko, weny, czasu, kocyka i herbatki ♥
Superowy rozdział! <3
OdpowiedzUsuńOch, biedna El :C
Nico... Co ty knujesz? <.<
Ja głosuję na Kropelki ^^
Buziaki, weny i może wejdę.
No dobra, niech będą kropelki :*
OdpowiedzUsuńCZEMU NIE MA ZIEMNIACZKÓW?! ;__;
OdpowiedzUsuńRozdział boski....Jack jest taki słodki kiedy martwi się o el...TEŻ CHCE MIEĆ TAKIEGO PRZYJACIELA
Ja jestem za syrenką bo syrenki są the best.
OdpowiedzUsuńForeva syreny xd
Rozdział super no, nie mama pomysłu na koma podziw za opisy itp.
Pozdrawiam i miłego :')
Rozdział....hm no właśnie.....tak dobry, że nie wiem jak napisać koma.
OdpowiedzUsuńGłosuję na Kropelki.
Do następnego!
Niedawno odkryłam Twojego bloga. To znaczy już wcześniej go odkryłam, ale temat syren i ludzi jakoś mnie nie pociągał. W jakim ja byłam błędzie! Cały pomysł na bloga jest bardzo oryginalny i ma naprawdę świetne wykonanie!
OdpowiedzUsuńTen rozdział był genialny! A Nico musi coś ukrywać, skoro tak się zachowuje! Oby tylko Elsie nie przydarzyło się nic poważniejszego od tej rany. Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział!
Dzięki <3
UsuńWitam w naszym morskim gronie!
I jeszcze jedno: nominacja do LBA u mnie :)
UsuńWięcej tutaj:
http://mrozny-hogwart-jelsa.blogspot.com/
Rozdział boski! Jack był taki opiekuńczy ^_^ a co do Nica.. Od początku mi się nie podobał..a teraz moje przypuszczenia chyba się sprawdzają Xd ja głosuję na kropelki :D czekam na nexta!
OdpowiedzUsuń