Witajcie! Wybaczcie mi, ale następnego postu nie aż do końca wakacji! Powód? W tej chwili spakowałam ostatnie rzeczy i wyjeżdżam w góry, do mojej rozdzianej wsi. Wybaczcie, naprawdę chciałam dać następny post ale nie zdążę! O 6:08 mam autobus, potem przesiadka na tramwaj, a potem jeszcze jeden tramwaj i czekam na bus. Nie mogę się doczekać kiedy usiądę koło kierowcy na schodach (bo w zatłoczonych busach to jedyne najlepsze miejsce) i będę patrzeć przez szybę na gwiazdy! Tak wiem jestem dziwna! Błagam obiecajcie, że nie zapomnicie o moim blogu i kiedy wstawię następny post po wakacjach nadal będziecie komać! Błagam obiecajcie! OBIECAJCIE! Przez całe wakacje nie będzie ze mną najmniejszego kontaktu, bo tam brak intera! Dlatego będę czytała wasze blogi ale nie będę mogła komać, więc spoko! Będę z wami! Do napisania po wakacjach! PAPAPA!
~Marti Frost <3
środa, 29 lipca 2015
czwartek, 23 lipca 2015
Rozdział 20 ,,.........teraz Wolta........''
Elsa:
Po ,,zwycięstwie,, jakie odnieśliśmy pokonując rycerza przeszliśmy przez zwierciadło wychodząc z tej ,,komnaty luster,, i znaleźliśmy się z powrotem w labiryncie. Złapałam Jacka za rękę i zaczęłam biec razem z nim przez pas krętych uliczek.
- A tak właściwie to czego szukamy?- zapytał nagle białowłosy
- Jak zobaczysz pomarańczowy portal, to daj mi znać - oznajmiłam nie odrywając wzroku od ścieżek. Oboje rozglądaliśmy się za portalem, aż nagle zobaczyliśmy go w ślepej uliczce.
Podeszliśmy do niego. Wyglądał tak, jakby był wnętrzem wulkanu.
Biło od niego przyjemne ciepło. W głębi duszy mam nadzieję, że nie znajdziemy się w jakiejś ,,dolinie wulkanów,, bo będzie źle.
- Nie wydaje mi się, żeby był to dobry pomysł- zawahał się białowłosy
- Jaaaaack- specjalnie przeciągnęłam drugą literę- nie mów mi, że się poisz- zaczęłam się z nim droczyć
- JA? A w życiu!- zrobił urażoną minę
Uśmiechnęłam się. Jego zachowanie bardzo mnie śmieszy.
- No cóż panie Taki-ze-mnie-twardziel, to jedyna droga powrotna, więc lepiej chodź!- uśmiechnęłam się promiennie
-No dobra!- westchnął i także się uśmiechnął.
Złapaliśmy się za ręce i wskoczyliśmy do portalu. Czułam, jakbym przechodziła przez taflę wody. Kiedy byliśmy po drugiej stronie........UNOSILIŚMY SIĘ W WODZIE! O nie! Już po mnie! Zaraz wyrośnie mi ogon. Nagle poczułam dziwny ból po bokach mojej szyi. Dotknęłam tych miejsc i poczułam................ skrzela? Na końcu moich nóg pojawiły się płetwy. Spojrzałam na Jacka. Z nim stało się dokładnie to samo!
Biło od niego przyjemne ciepło. W głębi duszy mam nadzieję, że nie znajdziemy się w jakiejś ,,dolinie wulkanów,, bo będzie źle.
- Nie wydaje mi się, żeby był to dobry pomysł- zawahał się białowłosy
- Jaaaaack- specjalnie przeciągnęłam drugą literę- nie mów mi, że się poisz- zaczęłam się z nim droczyć
- JA? A w życiu!- zrobił urażoną minę
Uśmiechnęłam się. Jego zachowanie bardzo mnie śmieszy.
- No cóż panie Taki-ze-mnie-twardziel, to jedyna droga powrotna, więc lepiej chodź!- uśmiechnęłam się promiennie
-No dobra!- westchnął i także się uśmiechnął.
Złapaliśmy się za ręce i wskoczyliśmy do portalu. Czułam, jakbym przechodziła przez taflę wody. Kiedy byliśmy po drugiej stronie........UNOSILIŚMY SIĘ W WODZIE! O nie! Już po mnie! Zaraz wyrośnie mi ogon. Nagle poczułam dziwny ból po bokach mojej szyi. Dotknęłam tych miejsc i poczułam................ skrzela? Na końcu moich nóg pojawiły się płetwy. Spojrzałam na Jacka. Z nim stało się dokładnie to samo!
- Raju, ale bajer!- wykrzyknął podziwiając swój nowy wygląd
- Taaa.....bajer...- przytaknęłam z brakiem entuzjazmu. Dla mnie to normalka, tylko dziwne, ze zamiast ogona wyrosło mi.......no wiecie....TO!
Spojrzałam w górę. Znajdowaliśmy się w wodzie pod jakimś miastem!
Nagle usłyszałam syk. Tak jakby....węża? Posłaliśmy sobie z Jackiem pytające spojrzenia. Znowu ten syk. Ok, teraz już się boję. Podpłynęłam do białowłosego. Przy nim czuję się bezpiecznie. Nagle z dnia wyskoczył...Wąż! A raczej wężo-smok! Zaczął płynąć w naszą stronę z wielką szybkością. Odplynęliśmy od siebie, a gad przepłynął między nami. Popłynął w górę, ale zawrócić skierował się na mnie. Machnęłam ręką sprawiając, że woda poruszyła się, a wąż mnie ominął. Znowu spojrzeliśmy w dół, a tam....jakiś facet!
Ja chyba zaraz padnę! Czy naprawdę wszyscy chcą mnie tu zabić? Dopiero co pokonaliśmy jednego, a teraz następny? Serio? Facet szybko znalazł się obok nas i zamachnął się na mnie swoim mieczem. Uchyliłam się, a ostrze przeleciało mi nad głową. Kopnęłam go w brzuch, a on złapał się za niego pochylając się. Wykorzystałam to i kopnęłam go w twarz tak, że stracił przytomność i opadł na dno. Spojrzałam na Jacka. Patrzył na mnie z otwartymi ustami.
- No co? Myślisz, że jak dziewczyna, to się obronić nie umie?- zaśmiałam się i zaczęłam płynąć na powierzchnię. Jack dogonił mnie i chwyciwszy mnie za rękę zaczął płynąć ze mną. W końcu wynurzyliśmy głowy, a naszym oczom ukazało się miasto. Bardzo piękne miasto.
- Wow!- westchnęłam. Zaczęliśmy płynąć w stronę brzegu, a kiedy do niego dotarliśmy (co zajęło nam dobre 10min) wczołgaliśmy się na brzeg i padliśmy na niego wykończeni oddychając ciężko. Nagle nasze płetwy i skrzela zniknęły. To nawet dobrze.
- No co? Myślisz, że jak dziewczyna, to się obronić nie umie?- zaśmiałam się i zaczęłam płynąć na powierzchnię. Jack dogonił mnie i chwyciwszy mnie za rękę zaczął płynąć ze mną. W końcu wynurzyliśmy głowy, a naszym oczom ukazało się miasto. Bardzo piękne miasto.
- Wow!- westchnęłam. Zaczęliśmy płynąć w stronę brzegu, a kiedy do niego dotarliśmy (co zajęło nam dobre 10min) wczołgaliśmy się na brzeg i padliśmy na niego wykończeni oddychając ciężko. Nagle nasze płetwy i skrzela zniknęły. To nawet dobrze.
- Co teraz robimy?- spytał Jack podnosząc się na równe nogi
- Może chodźmy w głąb tego miasta- zaproponowałam także wstając, ale nogi się pode mną ugięły i prawie bym się wywróciła, gdyby nie szybki refleks białowłosego, który złapał mnie i stawił do pionu.
- Dzięki!- zaśmiałam się wstydliwie i poczułam jak krew napływa mi do policzków tworząc delikatny rumieniec. Przeszliśmy jakieś dwa kilometry i weszliśmy do miasta. Wszędzie kręcili się ludzie, jednak wszysko wyglądało, jakbyśmy byli w średniowieczu.
- Może chodźmy w głąb tego miasta- zaproponowałam także wstając, ale nogi się pode mną ugięły i prawie bym się wywróciła, gdyby nie szybki refleks białowłosego, który złapał mnie i stawił do pionu.
- Dzięki!- zaśmiałam się wstydliwie i poczułam jak krew napływa mi do policzków tworząc delikatny rumieniec. Przeszliśmy jakieś dwa kilometry i weszliśmy do miasta. Wszędzie kręcili się ludzie, jednak wszysko wyglądało, jakbyśmy byli w średniowieczu.
- Ok, jesteśmy w mieście....iiiiii?- białowłosy skrzyżował ręce na piersi.
- Kseris, powiedziała, że w tej krainie czyli Wolcie znajdziemy przejście do naszego świata- oznajmiłam- jednak teraz proponuję odpocząć!- wskazałam na stolik przy jakiejś karczmie
- Ale ty wiesz, że my nie musimy jeść, prawda?
- A czy ktoś tu mówił o jedzeniu?- podeszłam do stolika i usiadłam na krześle. Ruchem ręki zachęciłam Jack, żeby także usiadł. Westchnął i zajął miejsce obok mnie. Chwilę rozmawialiśmy o tym czy ten facet przypadkiem nas nie szuka, do czasu, kiedy przerwała nam grupa ,,żeglarzy,, śmiejących się i podśpiewujących.
- Barman!- zawołał jeden z nich- kufle piwa dla nas! Niedługo wyruszamy na połów!- zaśmiał się z pirackim akcentem.
- A cóż to będziecie łowić?- spytała kelnerka podając im piwo.
- Syreny oczywiście!- wykrzykneli uradowani. Aż mi się słabo zrobiło. Oni chcą polować na syreny!? Przecież to niedorzeczne! Od razu przypomniały mi się czasy średniowiecza. Pamiętam jak patrzyłam z ukrycia na te biedne, nieszczęsne syreny złapane przez żeglarzy. Miotające się w sieci, wrzeszczące i błagające o pomoc, która nigdy nie nadeszła. A żeglarze? Tylko się śmiali i wracali na ląd, by sprzedać zdobycz lub co gorsza, zabić dla zabawy. Jak dzikie zwierzę! A mówią, że to syreny są straszne, bo zwabiają i mordują nieszczęśników swoimi melodyjnymi głosami. Dlaczego tu też polują na syreny?!
- Wczoraj jedną złapałem - pochwalił się sinobrody mężczyzna - nie nacieszyłem się zdobyczą, bo kiedy wyciągnąłem ją na ląd, poderżneła sobie gardło! - po jego słowach wszyscy zaczęli się śmiać.
Kiedy to powiedział zadrżałam. Współczuję tej syrenie. Tak właśnie niektóre mieszkanki oceanu postępują. Walą umrzeć, niż być w niewoli. Gdyby nie to, że jestem strażniczką i nie wolno mi krzywdzić ludzi, najchętniej to ja bym im wszystkim poderżnęła gardła! Oni jeszcze się śmieją z nieszczęścia tej syreny! Barbarzyńcy!
- Słyszysz, jakie brednie oni wygadują? - wyszeptał mi do ucha Jack. W tym momencie miałam ochotę walnąć go w twarz! Brednie? To że ja mam ogon to też są według niego brednie? Dobra, muszę się opanować. Za dużo Emocji jak na jeden dzień. W sumie to nawet dobrze, że Jack tak uważa. W końcu nikt nie może dowiedzieć się o naszym istnieniu. Było by bardzo źle.
- Dobra chłopcy, zbieramy się! - wykrzyknął radośnie. Wstali i idąc ulicą zaczęli śpiewać na całe głosy:
- 1. U mnie zawsze harda mina,
Mnie syrena nie nowina,
Nie przestraszę się, albowiem
W moim mieście pogotowie
Błyska, pędzi, że aż strach,
Śpiewa zaś mniej więcej tak: EO! EO! EO!
Ref.: Znasz syrenę? - Znam syrenę!
Więc Cię ostrzec powinienem!
Piękne pieśni będzie snuć,
By zatopić naszą łódź! - Skończywszy w tym momencie zaśmiali się i zniknęli za rogiem. Straciłam kontrolę nad własnym ciałem. Prędko wstałam i wybiegłam na drogę. Patrzyłam za tymi żeglarzami ze smutną miną.
- Hej, śnieżynko, wszystko ok? - powiedział białowłosy podchodząc do mnie i kładąc mi rękę na ramieniu. Spojrzałam w jego oczy, które teraz miały kolor czystego błękitu. Patrzył na mnie z troskliwością.
- Tak.....oczywiście - zacisnęłam powieki by powstrzymać łzy. Ma nadzieję, że nie złapią ani jednej syreny.
Podeszliśmy do stolika i z powrotem zajęliśmy swoje miejsca. Po chwili ciszy rozległ się wrzask kobiety. Spojrzeliśmy z Jackiem w tamtą stronę, a naszym oczom ukazał się ten facet, który był w morzu. Popychał ludzi zagradzający mu drogę z mieczem w ręku, a nad jego głową latał ten wężo-smok. Rozglądał się ze wściekłą miną, a z jego nosa lała się bardzo obficie rubinowa krew. Kiedy nas zobaczył zaczął iść w naszą stronę z wściekłością w oczach.
CDN
Mam nadzieję, że się podobało! PAPA!
- Słyszysz, jakie brednie oni wygadują? - wyszeptał mi do ucha Jack. W tym momencie miałam ochotę walnąć go w twarz! Brednie? To że ja mam ogon to też są według niego brednie? Dobra, muszę się opanować. Za dużo Emocji jak na jeden dzień. W sumie to nawet dobrze, że Jack tak uważa. W końcu nikt nie może dowiedzieć się o naszym istnieniu. Było by bardzo źle.
- Dobra chłopcy, zbieramy się! - wykrzyknął radośnie. Wstali i idąc ulicą zaczęli śpiewać na całe głosy:
- 1. U mnie zawsze harda mina,
Mnie syrena nie nowina,
Nie przestraszę się, albowiem
W moim mieście pogotowie
Błyska, pędzi, że aż strach,
Śpiewa zaś mniej więcej tak: EO! EO! EO!
Ref.: Znasz syrenę? - Znam syrenę!
Więc Cię ostrzec powinienem!
Piękne pieśni będzie snuć,
By zatopić naszą łódź! - Skończywszy w tym momencie zaśmiali się i zniknęli za rogiem. Straciłam kontrolę nad własnym ciałem. Prędko wstałam i wybiegłam na drogę. Patrzyłam za tymi żeglarzami ze smutną miną.
- Hej, śnieżynko, wszystko ok? - powiedział białowłosy podchodząc do mnie i kładąc mi rękę na ramieniu. Spojrzałam w jego oczy, które teraz miały kolor czystego błękitu. Patrzył na mnie z troskliwością.
- Tak.....oczywiście - zacisnęłam powieki by powstrzymać łzy. Ma nadzieję, że nie złapią ani jednej syreny.
Podeszliśmy do stolika i z powrotem zajęliśmy swoje miejsca. Po chwili ciszy rozległ się wrzask kobiety. Spojrzeliśmy z Jackiem w tamtą stronę, a naszym oczom ukazał się ten facet, który był w morzu. Popychał ludzi zagradzający mu drogę z mieczem w ręku, a nad jego głową latał ten wężo-smok. Rozglądał się ze wściekłą miną, a z jego nosa lała się bardzo obficie rubinowa krew. Kiedy nas zobaczył zaczął iść w naszą stronę z wściekłością w oczach.
CDN
Mam nadzieję, że się podobało! PAPA!
wtorek, 14 lipca 2015
Rozdział 19 ,,No, rycerza mamy z głowy.........''
Witajcie! Przepraszam, że tak późno wstawiam, ale ten weekend był dla mnie wyjątkowo męczący! No, ale rozdział jest! Miłego czytania!
Jack:
Byłem mega szczęśliwy! Udało mi się dotrzeć do Elsy. Najgorsze było to, że jest w opłakanym stanie. Ma mnóstwo siniaków, sporych ran i jeszcze to poparzone ramię........naprawdę ją podziwiam, że wytrzymuje ten ból. Po opatrzeniu jej ręki patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle coś kazało nam się do siebie zbliżyć. Nasze twarze były coraz bliżej, a moje serce waliło jak szalone. Już prawie stykaliśmy się nosami, gdy.......usłyszeliśmy trzask. Odsunęliśmy się od siebie. Ja spojrzałem za Else, a ona musiała się odwrócić. Ten ,,rycerz,, o którym opowiadała mi Elsa uwolnił się z bryły lodu.
- Co teraz?- wyszeptała blondynka chwytając moje ramie
- Odpowie za to, co ci zrobił!- wysyczałem wściekle- zostań tu!- powiedziałem w jej stronę i już chciałem zejść ze schodów, gdy dziewczyna jeszcze mocniej przytrzymała moje ramie
- Jack, nie! Jest za silny!- pisnęła przerażona
- Elso, poradzę sobie- zapewniłem
- Więc ja ci pomogę- chciała pójść do przodu, ale ją powstrzymałem
- Nawet o tym nie myśl. Zostajesz tutaj!- i zacząłem iść w stronę rycerza
- Jack.......!- usłyszałem za sobą, więc odwróciłem się - twoja laska!- powiedziała łagodnie Elsa z ciepłym uśmiechem i rzuciła mi moją laskę. Złapałem ją i posyłając jej wdzięczny uśmiech. Odwróciłem się i zobaczyłem jak ten facet zaczyna iść w moją stronę. Zaraz będzie tu gorąco. Najpierw sprawdzimy jego możliwości. Kiedy był już blisko, machnąłem laską usiłując go nią trafić, ale ten osłonił się mieczem. Wolną ręką walnął mnie z pięści w brzuch. Zgiąłem się w pół z bólu. W gardle urosła mi gula, przez co nie mogłem krzyknąć. Jedynie wydałem z siebie cichy jęk. Dobra, to jednak mocny zawodnik. Spoko, teraz inaczej się zabawimy. Obruciłem łaskę między palcami i udeżyłem rycerza w plecy, a ten przewrócił się z hukiem. Na końcu mojej laski (w sensie kija XD bez skojarzeń XD) pojawił się lodowy szpikulec. Już miałem go wbić w plecy wroga, gdy on odepchnął mnie nogą odrzucając na kilka metrów. Ok, teraz mam dość! Machnąłem laską i wystrzeliłem z niej logowy promień.
Rycerz odsłonił się ogniem. Jak tak dalej pójdzie, to ja go za trzy zimy nie pokonam! Nagle wytworzył kule ognia i rzucił ją we mnie. Zrobiłem szybki unik i oddałem atak. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. W końcu machnął ręką, a ognista kula trafiła mnie i odrzuciła do tyłu prosto na jakieś lustro. Walnąłem o nie plecami, przez co się zbiło. Czułem jak pojedyncze kawałki wbijają mi się w skórę powodując ogromny ból. Opadłem na ziemie i splunąłem krwią. Przed oczami pojawiły mi się mroczki. Rycerz podbiegł do mnie i machnął mieczem prosto na mnie więc osłoniłem się rękami. Miecz był już blisko gdy nagle zobaczyłem błękitny błysk.
Elsa:
Jack jest delikatnie mówiąc nienormalny! Ten rycerz jest za silny. Jack nie pokona go za Chiny ludowe! Ale.......widać , że się o mnie martwi. Tylko, że ja nie chcę patrzeć jak dostaje łomot! Ok. Machnął laską, ale rycerz się obronił i........ssss, Jack oberwał. Kurcze, no ja muszę coś zrobić! No, teraz użył mocy. Nie oddawaj się. Oj, rycerz nadal ma przewagę. Wytworzył ognistą kule i rzucił nią w białowłosego. Na szczęście uniknął ataku i oddał. Widać, że rycerz się ostro wkurzył. Rycerz ponownie rzucił w stronę Jack ognistą kule. O nie! Tym razem go trafił! Odrzuciło go na kilka metrów i z impetem walnął w przypadkowe lustro, a ono rozbiło się pod wpływem uderzenia. Jack opadł na ziemie i splunął krwią. Przeraziłam się nie na żarty. Kilka kawałków szkła powbijało się do jego ciała, a ja nakryłam dłońmi usta by nie krzyknąć. Rycerz zaczął iść w jego stronę z mieczem. Przecież Jack nie ma teraz najmniejszych szans! Ja muszę mu pomóc, bo zginie! Szybko zbiegłam ze schodów i po mimo bolącego ramienia zaczęłam biec w stronę Jacka i rycerza. Rycerz już zamachnął się, by zadać śmiertelny cios białowłosemu. Szybko weszłam między nich i wystawiwszy ręce do przodu użyłam energii lodu tworząc coś na wzór średniej wielkości wiru ze śniegu. Miecz trafił w wir, a ja starałam się trzymać go w górze. Rycerz dociskał miecz do wiru, a mi ręce drżały, bo nigdy nie trzymałam takiego ciężaru.
- Elsa!?- krzyknął zaskoczony Jack
- Wiesz co, o ile mi wiadomo, to chłopaki ratują damy z opresji, a nie na odwrót!- wydusiłam opierając się ciężarowi
- Mówiłem, żebyś tam została!- zdenerwował się
- I patrzyła jak giniesz? Sorry, ale widziałam już lepsze widoki!- krzyknęłam lekko odwracając głowę, by spojrzeć mu w oczy. Jego kąciki ust leciutko się podniosły ukazują delikatny, wdzięczny uśmiech.
- Dasz radę walczyć?- zmieniłam temat
- Myślę, że tak- podniósł się
- To teraz zróbmy to oboje. Razem na pewno go pokonamy!- uśmiechnęłam się
Machnęłam rękami, a wir odrzucił od nas rycerza. Zaczęłam biec w jego stronę, a w połowie drogi uderzyłam pięścią w podłogę. Pod rycerzem w ciągu sekundy wyrosła wielka góra lodowa, a wyszła ona z posadzki tak szybko, że wyrzuciła go w powietrze, a on wylądował między mną i Jackiem. Posłaliśmy sobie z Jackiem porozumiewawcze spojrzenia i kiwnęliśmy głowami.
- TERAZ!!!- krzyknęliśmy w tym samym czasie. Oboje wznieśliśmy się w powietrze i skupiwszy całą swoją moc w tym samym czasie wysłaliśmy w stronę rycerza strumień potężnej energii.
(sama robiłam tego gifa!☻)
Energia uderzyła w rycerza, a on wrzasnął i eksplodował w blasku błękitnego światła pozostawiając po sobie tylko czarny piach i powiem wiatry. Czyli to był koszmar Mroka! Wylądowaliśmy na ziemi i podbiegliśmy do siebie. Chwyciliśmy się za ręce parząc sobie w oczy. Nie wiele myśląc rzuciłam mu się na szyję, a on odwzajemnił uścisk.
- Jack! Udało nam się!- wyszeptałam mu do ucha
- Błagam, nigdy więcej tego nie powtarzajmy!- oboje się zaśmialiśmy.
- Szybko, tam jest lustro przez które się tu znalazłam- wskazałam na zwierciadło. Pobiegliśmy w jego stronę, a kiedy byliśmy już metr od niego zatrzymaliśmy się.
- Czy to bezpieczne?- zawahał się Jack
- Jeśli ja przez nie przeszłam, to tak, jest to bezpieczne!- uśmiechnęłam się i oboje przeszliśmy przez lustro.
CDN
Naprawdę przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale przez wakacje każdy gdzieś wyjeżdża! Ja też musiałam pojechać w góry. Po za tym mam mnóstwo nominacji do LA! To tak. TERAZ BAAAAAARDZO WAŻNA SPRAWA! WAŻNA! OJJJJJJJJJJ BARDZO WAŻNA! ZAŁOŻĘ SIĘ, ŻE KAŻDY Z WAS CHCIAŁBY JELSE WE ,,FROZEN 2,,! ZARAZ PODAM WAM LINK DO STRONY, GDZIE MOŻNA ZAGŁOSOWAĆ, KTO CHCĘ, ŻEBY BYŁA JELSA! JA ZAGŁOSOWAŁĄM, BO ONA NORMALNIE MUSI BYĆ! JEŚLI WY TEŻ JEJ CHCECIE TO ZAPRZSZAM TU:
DZIĘKI TEMU JEST DUŻA SZANSA NA JELSĘ! Ok, to tyle! Mam nadzieję, że rozdział się podobał! Do następnego i papapapapapa! (Przez to wszystko głupawki dostaję! XD)
czwartek, 2 lipca 2015
Rozdział 18 ,,Tęskniłam za tobą!''
Dzieńdoberek! Witajcie wakacje, witaj nowy rozdziale! Miłego czytania!
Elsa:
Rycerz zamachnął się, przez co miecz był już parę centymetrów ode mnie. Szybko przeturlałam się w lewo, a jego broń wbiła się w posadzkę kilka minimetrów ode mnie. Natychmiast wstałam i zaczęłam biec w jakąkolwiek inną ścieżkę.
Kiedy usłyszałam, że biegnie za mną, machnęłam ręką, a przed nim wyrosła lodowa ściana. Zaczął w nią walić pięścią, potem mieczem, a ta się kruszyła. Wiedziałam, że ściana długo nie wytrzyma. Koło mnie ujrzałam różowy portal. Różowy? Matko! Gdzie ten przeklęty pomarańczowy portal! Skręciłam w prawo i oparłam się o ścianę, żeby odetchnąć. Mam już dość tego uciekania! Ale sama nie mam z nim szans. O księżycu, gdyby Jack tu był! Mam nadzieję, że wyjdę z tych wymiarów i wszystko się ułoży. Moje rozmyślanie przerwał hałas za ścianą. Kurdę! Ani chwili spokoju z tym gościem! Wstałam na równe nogi i oczywiście znowu trzeba uciekać. Ognista kula przeleciała mi koło głowy, a potem kolejna trafiła w miejsce gdzie znajduje się rozcięcie. Wrzasnęłam na całe gardło i opadłam na kolana. Złapałam się za ramie. Zamiast rozcięcia, teraz było całe poparzone i bardzo obficie krwawiło. Rana sięgała od lewego obojczyka, aż do górnej części łokcia. Łzy bólu spływały mi po policzkach.
-,,Elso! Co się stało?!,,- usłyszałam w głowie
-Jack! Po...pomocy!- zwinęłam się z bólu na posadzce
Nagle poczułam metalową rękę na szyi. Ten rycerz podniósł mnie na kilka centymetrów nad ziemią. Zaczęłam machać nogami i próbowałam się wyrwać. Moje wysiłki przerwała nagła fala bólu mojego poparzonego ramienia. Znowu poleciały mi łzy. W takim stanie to ja długo nie pociągnę. Nagle w moim oku mignęło światło. Podniosłam głowę. Przede mną, na ścianie zawieszone było lustro.
Rycerz zamachnął się i rzucił mną w jego stronę. Przygotowana na poranienie się od szkła osłoniłam się rękami. Jeszcze sekunda i.............poczułam jakbym przeleciała przez galaretę? Po chwili upadłam na kamienną posadzkę. Spojrzałam przed siebie. Czy ja.......przeszłam przez zwierciadło? Jestem po drugiej stronie lustra. Rozejrzałam się. Gdzie okiem sięgnąć wszędzie lustra! Na ścianach, podłodze, suficie, DOSŁOWNIE WSZĘDZIE!
Znów dotknęłam tafli lustra, a Jack zrobił to samo i gdyby nie to, że dzieliła nas powierzchnia zwierciadła, to nasze dłonie teraz by się stykały. Lekko się uśmiechnęłam. Nagle tafla znajdująca się pod moją dłonią zaświeciła granatowym blaskiem, a moja ręka.........PRZESZŁA NA DRUGĄ STRONE! Z piskiem natychmiast przyciągnęłam rękę z powrotem do siebie. Ja i białowłosy mieliśmy zaskoczone miny. Ale skoro tak się dzieję to znacz, że wydostanę się stąd na skróty?
-Jack, dotknij lustra jeszcze raz- poprosiłam, a wykonał moje polecenie. Zrobiłam to samo i znów stało się to co poprzednio. Spróbowałam iść na przód, ale nie mogłam. Ponownie zaczęłam napierać z całej siły na lustro, ale przechodziły tylko moje dłonie, nic więcej. Skoro ja nie mogę przejść to zostaje tylko jedno.
-Jack, chwyć mnie za dłonie!- powiedziałam, zamknęłam oczy i opuściłam głowę. W pewnym momencie poczułam zimne dłonie na moich rękach. Westchnęłam i zaczęłam ciągnąć go w moją stronę. Nie czułam żadnego oporu więc nie przestawałam. W końcu puściłam jego dłonie. Powoli podniosłam głowę i otworzyłam oczy. Przede mną stał Jack uśmiechający się od ucha do ucha.
-JACK!- krzyknęłam i rzuciłam mu się w ramiona. Zrobiłam to z taką siłą, że oboje wylądowaliśmy na posadzce. Z całej siły wtuliłam się w jego tors i zaczęłam głośno płakać. Jednak nie ze smutku lecz z radości. Wielkiej radości! Śmiałam się przez łzy. On sam zaczął się śmiać i mocno mnie objął.
-Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłam!- wyszeptałam mu do ucha
-Martwiłem się o ciebie! Myślałem, że coś ci się stało!- jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie
-W sumie to serio coś mi się stało- powiedziałam pokazując mu moje poparzone ramie.
-NA WIELKI KSIĘŻYC! CO CI SIĘ STAŁO?!- wykrzyknął przerażony
-Ten rycerz trafił mnie ognistą kulą- odparłam
Białowłosy machnął rękami, a w nich pojawiła się bryłka lodu. Delikatnie złapał mnie za rękę i przyłożył mi lód do rany. Natychmiast się wyrwałam.
-Ałł!- wrzasnęłam- masz w ogóle pojęcie, jak to boli!?
-Jeśli będziesz się szarpać, to zaboli jeszcze bardziej. Albo dasz sobie pomóc, albo zostanie ci olbrzymia blizna!
Kiedy to powiedział wzdrygnęłam się. Niechętnie pozwoliłam opatrzeć mi rękę. Krzyczałam i płakałam z bólu. Widziałam w jego oczach współczucie. Wiedziałam, że zwyczajnie chce mi pomóc. Kiedy skończył, dotknął palcem mojej rany, a ta pokryła się śnieżnym puchem i szronem dając mi wielką ulgę. Następnie wyczarował szmatkę wykonaną z lodu i szronu, po czym zaczął ją powili i ostrożnie zawijać wokół poparzenia.
-I gotowe!- powiedział zawiązując supełek- jak wrócimy na biegun, to tam dokładniej ją opatrzymy- powiedział pomagając mi wstać. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle jakaś siłą kazała nam zbliżyć się do siebie. Nasze twarze zaczęły być coraz bliżej siebie. Już byliśmy tak blisko, gdy..............
CDN
Miałam dać już trochę wcześnie, ale cały czas miałam coś do załatwienia więc nie zdążyłam! Mam nadzieję, ze rozdział się podobał i czekam na mnóóóstwo komów! Narka!
Elsa:
Rycerz zamachnął się, przez co miecz był już parę centymetrów ode mnie. Szybko przeturlałam się w lewo, a jego broń wbiła się w posadzkę kilka minimetrów ode mnie. Natychmiast wstałam i zaczęłam biec w jakąkolwiek inną ścieżkę.
Kiedy usłyszałam, że biegnie za mną, machnęłam ręką, a przed nim wyrosła lodowa ściana. Zaczął w nią walić pięścią, potem mieczem, a ta się kruszyła. Wiedziałam, że ściana długo nie wytrzyma. Koło mnie ujrzałam różowy portal. Różowy? Matko! Gdzie ten przeklęty pomarańczowy portal! Skręciłam w prawo i oparłam się o ścianę, żeby odetchnąć. Mam już dość tego uciekania! Ale sama nie mam z nim szans. O księżycu, gdyby Jack tu był! Mam nadzieję, że wyjdę z tych wymiarów i wszystko się ułoży. Moje rozmyślanie przerwał hałas za ścianą. Kurdę! Ani chwili spokoju z tym gościem! Wstałam na równe nogi i oczywiście znowu trzeba uciekać. Ognista kula przeleciała mi koło głowy, a potem kolejna trafiła w miejsce gdzie znajduje się rozcięcie. Wrzasnęłam na całe gardło i opadłam na kolana. Złapałam się za ramie. Zamiast rozcięcia, teraz było całe poparzone i bardzo obficie krwawiło. Rana sięgała od lewego obojczyka, aż do górnej części łokcia. Łzy bólu spływały mi po policzkach.
-,,Elso! Co się stało?!,,- usłyszałam w głowie
-Jack! Po...pomocy!- zwinęłam się z bólu na posadzce
Nagle poczułam metalową rękę na szyi. Ten rycerz podniósł mnie na kilka centymetrów nad ziemią. Zaczęłam machać nogami i próbowałam się wyrwać. Moje wysiłki przerwała nagła fala bólu mojego poparzonego ramienia. Znowu poleciały mi łzy. W takim stanie to ja długo nie pociągnę. Nagle w moim oku mignęło światło. Podniosłam głowę. Przede mną, na ścianie zawieszone było lustro.
(nie zwracajcie uwagi na tą dziewczynę)
Rycerz zamachnął się i rzucił mną w jego stronę. Przygotowana na poranienie się od szkła osłoniłam się rękami. Jeszcze sekunda i.............poczułam jakbym przeleciała przez galaretę? Po chwili upadłam na kamienną posadzkę. Spojrzałam przed siebie. Czy ja.......przeszłam przez zwierciadło? Jestem po drugiej stronie lustra. Rozejrzałam się. Gdzie okiem sięgnąć wszędzie lustra! Na ścianach, podłodze, suficie, DOSŁOWNIE WSZĘDZIE!
W każdych z nich odbijało się otoczenie, a czasami odbicie znikało na parę sekund i pokazywało jakieś miejsce. A to las, a to pustynie i tak dalej. Nagle lustro z którego ,,wypadłam,, zafalowało i wyskoczył z niego rycerz. Czy ten gość w ogóle ma zamiar zostawić mnie w spokoju. Zaczął do mnie powoli podchodzić z mieczem w ręku. Extra! Zaraz zrobi ze mnie pieczoną rybę! Ból ramienia uniemożliwił mi jakiekolwiek próby skupienia się. No dalej Elsa! Myśl! Nie pozwól mu się zabić! Po chwili nagle mnie olśniło. Walnęłam zdrową ręką w posadzkę. Nogi rycerza zaczął pokrywać lód. Pomimo jego prób uwolnienia się tafla lodu pokryła go całkowicie, a on zastygł w bezruchu. Dobra, mam sporo czasu zanim się uwolni. No tak, tylko pytanie co ja mam teraz zrobić! Osłabiona, ranna, wyczerpana i ledwo żywa dziewczyna raczej nie ma dużych szans, żeby przeżyć. Gdy tak gorączkowo myślałam jakieś dziwne, błękitne światło wpadło do mojego prawego oka. Lekko je przymrużyłam, bo błękit był bardzo ostry. Odwróciłam głowę i zobaczyłam zwierciadło, które zdecydowanie różniło się od innych. Znajdowało się ono na wniesieniu, a prowadziły do niego schody.
Wstałam bardzo niesfornie i zaczęłam się kierować w jego stronę powolnym krokiem. Kiedy udało mi się wejść po schodach zobaczyłam coś, co sprawiło, ze pomyślałam że zaraz spadnę. Zobaczyłam Jacka! Stał na korytarzu i przyglądał się.............mojej bransoletce? No tak! Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie mam jej na lewym nadgarstku.
-Jack?- wyszeptałam. On najwyraźniej to usłyszał i przeniósł na mnie wzrok. Przez chwilę zobaczyłam na jego twarzy przerażenie, ale po chwili zastąpiła go niepewność. Powili i niepewnie zaczął kierować się w moją stronę.
-Jack?- ponownie wyszeptałam dotykając ręką tafli lustra.
-Elsa?- spytał cichym głosem także przykładając dłoń do powierzchni zwierciadła.
Myślałam, że za chwilę będę skakać z radości! Jack! To on! Teraz tylko pytanie jak się do niego dostać. Złożyłam dłonie w pięści i zaczęłam walić w powierzchnię z całej siły. Niestety nic z tego. Na lustrze nie pojawiła się nawet mała ryska. Jack widząc co zamierzam zrobić przyłączył się do mnie. Po 10min walenia w lustro nadal nic się nie działo. Zrezygnowana oparłam się ramieniem o powierzchnię zwierciadła zsunęłam się na kolana. Z moich oczy zaczęły lecieć łzy. Powoli zaczęłam tracić nadzieję. Jack także przykucnął.
-Elso, nie martw się. Zaraz na pewno coś wymyślimy! Będzie dobrze!- zaczął mnie pocieszać
-Jack! Ja nie chcę tu zostać na zawsze- zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam cichutko szlochać.
-Elso, spójrz na mnie!- powiedział zatroskanym głosem, a ja spojrzałam mu w oczy ukazując zapłakaną twarz- wszystko będzie dobrze. Znów dotknęłam tafli lustra, a Jack zrobił to samo i gdyby nie to, że dzieliła nas powierzchnia zwierciadła, to nasze dłonie teraz by się stykały. Lekko się uśmiechnęłam. Nagle tafla znajdująca się pod moją dłonią zaświeciła granatowym blaskiem, a moja ręka.........PRZESZŁA NA DRUGĄ STRONE! Z piskiem natychmiast przyciągnęłam rękę z powrotem do siebie. Ja i białowłosy mieliśmy zaskoczone miny. Ale skoro tak się dzieję to znacz, że wydostanę się stąd na skróty?
-Jack, dotknij lustra jeszcze raz- poprosiłam, a wykonał moje polecenie. Zrobiłam to samo i znów stało się to co poprzednio. Spróbowałam iść na przód, ale nie mogłam. Ponownie zaczęłam napierać z całej siły na lustro, ale przechodziły tylko moje dłonie, nic więcej. Skoro ja nie mogę przejść to zostaje tylko jedno.
-Jack, chwyć mnie za dłonie!- powiedziałam, zamknęłam oczy i opuściłam głowę. W pewnym momencie poczułam zimne dłonie na moich rękach. Westchnęłam i zaczęłam ciągnąć go w moją stronę. Nie czułam żadnego oporu więc nie przestawałam. W końcu puściłam jego dłonie. Powoli podniosłam głowę i otworzyłam oczy. Przede mną stał Jack uśmiechający się od ucha do ucha.
-JACK!- krzyknęłam i rzuciłam mu się w ramiona. Zrobiłam to z taką siłą, że oboje wylądowaliśmy na posadzce. Z całej siły wtuliłam się w jego tors i zaczęłam głośno płakać. Jednak nie ze smutku lecz z radości. Wielkiej radości! Śmiałam się przez łzy. On sam zaczął się śmiać i mocno mnie objął.
-Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłam!- wyszeptałam mu do ucha
-Martwiłem się o ciebie! Myślałem, że coś ci się stało!- jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie
-W sumie to serio coś mi się stało- powiedziałam pokazując mu moje poparzone ramie.
-NA WIELKI KSIĘŻYC! CO CI SIĘ STAŁO?!- wykrzyknął przerażony
-Ten rycerz trafił mnie ognistą kulą- odparłam
Białowłosy machnął rękami, a w nich pojawiła się bryłka lodu. Delikatnie złapał mnie za rękę i przyłożył mi lód do rany. Natychmiast się wyrwałam.
-Ałł!- wrzasnęłam- masz w ogóle pojęcie, jak to boli!?
-Jeśli będziesz się szarpać, to zaboli jeszcze bardziej. Albo dasz sobie pomóc, albo zostanie ci olbrzymia blizna!
Kiedy to powiedział wzdrygnęłam się. Niechętnie pozwoliłam opatrzeć mi rękę. Krzyczałam i płakałam z bólu. Widziałam w jego oczach współczucie. Wiedziałam, że zwyczajnie chce mi pomóc. Kiedy skończył, dotknął palcem mojej rany, a ta pokryła się śnieżnym puchem i szronem dając mi wielką ulgę. Następnie wyczarował szmatkę wykonaną z lodu i szronu, po czym zaczął ją powili i ostrożnie zawijać wokół poparzenia.
-I gotowe!- powiedział zawiązując supełek- jak wrócimy na biegun, to tam dokładniej ją opatrzymy- powiedział pomagając mi wstać. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle jakaś siłą kazała nam zbliżyć się do siebie. Nasze twarze zaczęły być coraz bliżej siebie. Już byliśmy tak blisko, gdy..............
CDN
Miałam dać już trochę wcześnie, ale cały czas miałam coś do załatwienia więc nie zdążyłam! Mam nadzieję, ze rozdział się podobał i czekam na mnóóóstwo komów! Narka!
Subskrybuj:
Posty (Atom)